Mój brat na komunię dostał w prezencie aparat fotograficzny  … ponieważ były to zamierzchłe czasy … był to aparat analogowy … Leżał w szafie przez kilka lat … pokryty warstwą kurzu … aż jedna mała dziewczynka … która chciała być jak tata … go stamtąd wyciągnęła … no dobra … warstwy kurzu nie było … I tak zaczęło się … najpierw wykład o przesłonach, czasie, świetle … później pokazowy instruktaż, jak założyć kliszę … Tak kiedyś w aparatach były klisze … a nie karty pamięci … które później zanosiło się do fotografa do wywołania … ciemni nie mieliśmy w domu … po czym przychodziło się odebrać tajemniczą kopertę … i dopiero wtedy widziało się, jak wyszły zdjęcia … miało to swój urok … Ale wróćmy do lekcji fotografii … aparat został zamknięty … i przyszedł czas stanięcia po drugiej stronie obiektywu … bo do tej pory byłam modelką … przynajmniej przez parę lat … Ręce mi się trochę trzęsły … jednak musiałam opanować to drżenie, żeby zdjęcie wyszło ostre … i tak robiłam … jedno po drugim … aż do 24 … pod czujnym okiem taty … wyjęliśmy i zanieśliśmy do wywołania … Później dostałam kopertę z czarno-białymi zdjęciami o formacie 6×9 … tak mniej więcej … Nie było źle, bo pewnie zarzuciłabym fotografowanie … Po latach dostałam Zenita … zdarzyło mi też robić zdjęcia na aparacie taty … miałam jedna zabawną historię z tym aparatem … Gdy miałam wybrany temat dyplomu na hydrotechnice … dokładnie projekt zbiornika retencyjnego … mieliśmy pojechać z promotorem i kolegą, który miał robić projekt zapory … na teren, gdzie był planowany ten zbiornik …  W domu zapakowałam do torby aparat taty, bo był w nim film … i pojechaliśmy … Pierwsze zdjęcie … i migawka mi się zacięła … ze zdjęć nici … obejrzeliśmy teren i wróciliśmy do domu … Na szczęście mój kolega miał samochód … co w tamtym czasie nie było tak oczywiste wśród studentów … wzięłam już swojego Zenita … zdjęcia wyszły fajne … Po powrocie zanieśliśmy aparat taty do naprawy … okazało się, że tylko do końca nie naciągnęłam migawki i przez to się zablokowała … hura … wszystko dobrze się skończyło …

page71

Jedynym mankamentem jeżdżenia z aparatem … był brak autora na zdjęciach … choć zdobywanie zdjęć, na których się jest, też nie jest łatwe … ale udaje się … Na szczęście wśród moich kolegów zaczęli ujawniać się amatorzy fotografowania … co spowodowało powrót czasów mojej bytności na zdjęciach … jednak mocno uszczuplało to moją kieszeń … ale co tam … przy częstych przeprowadzkach i tak część się zagubiła, więc dobrze, że było ich dużo … W prezencie ślubnym dostaliśmy aparat compact … i scaner … znajomi śmiali się później, że powinni byli się zmówić i kupić nam aparat cyfrowy … Jednak długi czas nie miałam przekonania, aby takowy zakupić … zniechęcało mnie to, że trzeba obrabiać zdjęcia … ale gdy nasza kuzynka pokazałam nam wydruki zdjęć bez obróbki … które były dobre … dałam się w końcu przekonać … Na początku mieliśmy prosty compact Canona … model polecony przez naszą kuzynkę … Później zastanawiałam się nad lustrzanką, ale kupiłam … PowerShot SX130 IS … Obecnie … od prawie dwóch lat mam PowerShot SX170 IS … mi wystarcza … choć mam na oku jedną lustrzankę … ale co z tego wyjdzie … nie wiedzą nawet najstarsi górale … Drugim argumentem za cyfrówką … był program makro … 🙂 Trzecim … że moja córa już od trzeciego roku życia … czemu nie wcześniej … bo dopiero wtedy dałam się przekonać, żeby dać jej go do ręki … robi zdjęcia na … moim aparacie … Obecnie już na swoim … też od komunii … a jak oglądam efekty … to jest niezły ubaw …

Nikogo nie muszę przekonywać, że robienie zdjęć … czy pozowanie do nich jest twórczą i radosną zabawą … choć znam panie, które są wiecznie niezadowolone z tego jak wyszły na zdjęciach … ale my się nimi nie przejmujmy … Uśmiechnij się … i aparat w dłoń … 🙂