I zawiało arktycznym chłodem …

Tagi

, , , ,

 

No to zaczynamy … Zima

Najbliższa mi, bo nią się okazałam, choć bez profesjonalnej analizy kolorystycznej nigdy bym na to nie wpadła. Dlaczego ? Bo wpływ wiosny jest u mnie dość silny i cały czas szukałam w ciepłych typach, ale ciągle coś nie dokońca mi pasowało.  Dlatego uważam, że jedynie wykonana w realu daje najlepsze efekty, jednak rozumiem brak czasu i korzystanie ze zdjęć. Jednak pamiętaj, że zdjęcie daje skażenie koloru i jeśli dodać do tego jeszcze ustawienia monitora, to cera czy oczy wyglądają zupełnie inaczej niż w rzeczywistości, ale wróćmy do tematu.  Dla ułatwienia będę się odnosić do nazewnictwa klasycznego podziału na 12 typów.

 

Mamy klasyczną zimę nazwijmy ją roboczo prawdziwą zimą – true winter.

Mi kojarzy się z Antarktydą, zimą – pełną mocnych kontrastów biel, czerń, zimne odcienie niebieskiego od błękitu po głęboki granat. Dlatego według mnie Królewna Śnieżka to właśnie taki typ czarne włosy, bardzo jasna chłodna cera, lodowe oczy z ciemna oprawą, czerwone usta – kwintesencja kontrastów. Drugim typem byłby Królowa Śniegu, jednak tu chodzi już bardziej o całościowy wizerunek wiejący, delikatnie powiedziawszy, przeszywającym chłodem: platynowy blond, bardzo jasna cera, ciemne zimne aż czarne jak węgielki albo zimne czyste błękitne oczy i czerwone usta.

Coś tak jakoś bajkowo wyszło na początek  😎, ale potem będzie dość poetycko jak to określiła moja córa   😉

Czy mój wizerunek to tylko moja własna sprawa ?

Tagi

, , , ,

 

Jak się dłużej zastanowić, to właściwie tak   😎

Więc od czego zacząć? No cóż pojadę psychologią … według mnie … od akceptacji swojego wizerunku. Takiego bez gama makijażu, najlepiej z naturalnym kolorem włosów, bez push-up’ów i innych wspomagaczy urody … no i zostałam heretykiem  😊, ale jeśli ktoś jeszcze chce czytać dalej, to zapraszam. Jeśli nie pamiętasz swojego koloru włosów, to znajdź zdjęcia z dzieciństwa, czy lat młodzieńczych, może pomogą odświeżyć pamięć.

Zapytasz pewnie, ale po co to wszystko, skoro ja chcę wyglądać jak Angelina Jolie? No tak, ale jeśli masz „1,50 w kapeluszu”, sylwetkę gruszki i jesteś delikatną blondynką, to sporo się napracujesz, żeby uzyskać taki efekt. Oczywiście możesz, tylko czy na pewno to jesteś Ty.

Więc jeśli chcesz jednak poszukać swojej własnej ścieżki, bo kto będzie lepszym Tobą niż Ty sama, to zapraszam do dalszej lektury.

Im więcej lat mija, zauważam w stylizacji tendencję do odchodzenia od szczegółu i patrzenia na wizerunek osoby jako całej i jak jako taka jest odbierana … mam na myśli system Kibbe i jego pochodne … a trochę się ich powstało i to ciekawych wariacji na temat jak np. Ethereal Typology. To nasunęło mi pomysł użycia podobnej metody do typów urody związanych z analizą kolorystyczna, czyli dokładnie z czterema porami roku. Jeśli weźmiemy pod uwagę system 12 typów urody, to występują tu tzw. „typy siostrzane”, przynajmniej były 10 lat temu, gdy uczęszczałam na kurs stylizacji. Ja poszłabym o krok dalej proponując analizę wpływów kolorystycznych.

Na czym to polega? Trochę to jest tak, jak z naszą przyrodą zacznijmy od zimy, później jest wiosna, ale pomiędzy mamy jeszcze przedwiośnie, kiedy zima i wiosna wpływają na siebie nawzajem. Po wiośnie jest lato i tu też da się zaobserwować okres przejściowy przenikania się wiosny i lata. Analogicznie po lecie jest jesień, a po jesieni zima. I proces zatacza koło. Można więc wyznaczyć trzy etapy w każdej porze roku: w przypadku zimy będzie to prawdziwa zima, zima z wpływami jesieni, zima z wpływami wiosny, ale dodałaby tu jeszcze zimę z wpływami lata. Dlaczego, przecież są swoimi przeciwieństwami i nie następują po sobie? Tak, ale i zima i lato są typami chłodnymi i właśnie to powoduje, że można znaleźć między nimi zależności. I tu wchodzi już teoria analizy kolorystycznej.

Co to właściwie jest analiza kolorystyczna? Cóż, jak sama nazwa wskazuje analizujemy kolory, ale czego? Cery, oczu i włosów (i właśnie tu jest potrzebny naturalny ich kolor, o ile się da). Oczywiście mówimy o cerze bez makijażu, a oczach bez kolorowych soczewek. Przynajmniej ja tak do tego podchodzę, bo niejednokrotnie widziałam, jak makijażem można zmienić typ urody i wiem, że są styliści, którzy uważają, że możesz być takim typem urody, jakim chcesz. Jeśli tego szukasz, to Cię rozczaruję, bo ja szukam naturalnego piękna w wizerunku osoby i podkreślenia go, również poprzez odpowiedni makijaż.

Mamy już zespół naturalnych cech, jak kolor cery, oczu i włosów, a teraz następuje drugi etap analizy do nich dopasowujemy kolory, w których będziemy nosić ubrania.

I tu możesz zapytać, ale po co, mam kolory, które lubię i basta!!!

Szanuję to i w tym momencie możemy się rozstać, bo nie zawsze to co lubimy, działa korzystnie na nasz wizerunek np. wyglądamy starzej, na bardziej zmęczone czy chore. Jednak nie będę przekonywać Cię na siłę, ale jeśli chcesz zostać, to zapraszam, może odkryjesz nowe kolory, które wesprą Twoją ulubioną paletę.

Jak odnaleźć swoje naturalne piękno?

Tagi

, , , ,

 

Powiedziałabym „Spojrzeć w lustro”, ale czy zobaczymy tam siebie takimi, jak widzą nas inni, rodzina, przyjaciele. Nauczyliśmy się zakładać maski … zmieniające naszą osobowość, ale też nasz wizerunek. Ciągle mówi się nam, że mamy być tacy, żeby osiągnąć sukces. Mamy wyglądać tak, żeby być atrakcyjni. Zabawne jest, gdy słyszę od młodych ludzi „ubieram się tak, bo tak wyrażam siebie” … super myślę … i rozglądam się dookoła, a tam … z x identycznie wyglądających dziewcząt i chłopców, więc zastanawiam się, czy naprawdę są tacy sami, czy tylko wyrażają swoją przynależność do grupy, z którą chcą się identyfikować.

Żyjemy w czasach, w których naprawdę można wszystko, chciałoby się rzec w granicach dobrego smaku … cokolwiek to by znaczyło, a zwykle dla każdego znaczy, co innego, więc granice są bardzo mocno przesunięte i nawet projektanci mody potrafią nieźle zaskoczyć, ale to powoli bardzo wchodzi im w krew.

Więc jak znaleźć coś, co będzie wyrażać mnie, ale tak na dłuższą metę?

Moda się zmienia, a styl pozostaje to prawda … rośnie z nami, eksperymentuje, dojrzewa … ważne, żeby naprawdę wyrażał nas, nasz charakter, osobowość, żeby patrząc w lustro widzieć osobę świetnie ubraną, a nie przebraną.

Jako stylista uczyłam się zasad analizy kolorystycznej, określania typu sylwetki i dobierania ubrań tak, aby wyglądały najkorzystniej, jak dobrać makijaż i fryzurę do okazji i stroju, aby tworzyły jedną całość. W tym zawodzie ciągle coś się dzieje, to pojawiają się nowe teorie, nowe zasady, lepsze, gorsze, ciekawe, inspirujące, bardziej czy mniej przekonujące, czasami zabawne, czasami zaskakujące, ale testowane przeze mnie, bo akurat może pomoże kolejnej osobie, z którą będziemy poszukiwać jej indywidulanego i pięknego stylu.

Czy tworzenie stylu jest drogie, cóż to już zależy od poszukującego, jeden postawi na znane marki, a inny na dobro planety.  Nie mi oceniać co jest lepsze, ale jedno wiem, że fabryki ubrań wielkich projektantów też są w Azji, a resztę zostawiam do własnych przemyśleń.

Ważne, żebyśmy byli w swoim stylu wiarygodni.

Czy budowanie własnego stylu jest jak wróżenie w szklanej kuli?

Tagi

, , , ,

No to zaczynamy z nowym cyklem  😎

Tak, tak … staruszek będzie się wymądrzał, jak wszyscy mamy wyglądać  😱

W sumie czemu nie, jeśli AI niedługo będzie dyktować najnowsze trendy w modzie. Może to powoli ostatnie chwile, kiedy będzie można powiedzieć coś samodzielnie  😉

Dobra, ale jak jest z budowaniem własnego wizerunku? A może to jak szukanie przysłowiowej igły w stogu siana? Na pocieszenie nie jest z tym, aż tak źle jak mogłoby się wydawać.

Na poczatek trzeba odpowiedzieć na kilka pytań, na szczęście nie na ocenę: co robię, kim jestem, kim chcę być, czy obowiązuje mnie „jakiś” dress code, a jeśli tak to jaki?

To może zacznijmy od definicji … „dress code”, jak sama nazwa wskazuje to „kod ubioru” czyli ogólnie to zestaw zasad dotyczących ubioru obowiązujących w danej instytucji, aby jej wizerunek spełniał wymogi jej stawiane.

Najczęściej zwiazane są z charakterem pracy wykonywanej przez jej pracowników. Inaczej ubierać będą się prawnicy, informatycy, czy artyści.

To na razie tyle na początek 😎

hmm … czy zawsze zmiany są złe?!

 

013_1

Nadszedł czas przemodelować blog … jeszcze nie wiem jak, ale jedno się nie zmieni … nadal będzie o twórczości i radości z niej wynikającej.

Myślę, że więcej będzie poszukiwań i inspiracji …

Na razie życzę Wam samych twórczych projektów  … i radochy z nich 🙂

… uwaga … uśmiech proszę … :)

Ostatnio ugrzęzłam po zwałami papierów … na moje szczęście mam jeszcze oddanych ludzi, którzy mnie spod nich skutecznie wyciągali … przynajmniej raz na jakiś czas … Dawno, dawno temu … za górami … za lasami … pisałam, że rozpatruję zakup lustrzanki … Koniec końców wybór padł na inny model … ale wreszcie padł … Cóż zaraz może rozpętać się dyskusja, czy był on słuszny … Czy był, czy nie … to się okaże za jakiś czas … jednak mogę powiedzieć, że mam nowego kumpla … Nikon D3300 mu na imię … wraz z dodatkowym obiektywem Tamronem AF 70-300 z macro 1:2 … więc właściwie to dwóch … a może i trzech … gdy dodamy obiektyw podstawowy AF-P 18-55 … Zabawne jest to zmienianie obiektywów z jednego na drugi i z powrotem, ale powoli i to się ogarnie … Oto i on … w jednej z wersji …

14051673_10211105090886462_1013617667304294303_n

Jakiś czas temu padło pytanie, jakie jest moje zdanie o nim … Cóż odpowiedź się nadal nie zmieniła … wciąż trwają testy … musimy się trochę poznać … ale na razie robi dobre wrażenie … przynajmniej na mnie …

Tworzyć można na wiele sposobów … byleby dawało to radochę … i tego się trzymajmy … 🙂

… czy kolory mogą mówić?! …

Niedługo walentynki … oho … już mogę wyobrazić sobie reakcje … panie błogi uśmiech na twarzy … a u panów … powiew grozy … później dzień kobiet … a teraz słychać pomruk … święto z prl-u … Szkoda, że muszą nadejść takie okazje … mrożące krew w żyłach … aby podarować żonie … dziewczynie … koleżance … choć jednego kwiatka … Są dziewczyny, które kwiatków nie lubią … znam takie … No cóż, wtedy trzeba uszanować wolę potencjalnej obdarowanej … choć nie wiem, czy czasami nie warto spróbować … a może tym razem się uśmiechnie … Od dzieciństwa słyszę o tak zwanej mowie kwiatów … albo ich kolorów … Zabawne … bo jak dostaję bukiet … jakoś nie analizuję … ile, jakich i jakiego koloru są kwiaty … no chyba, że jest to czerwona róża od chłopaka … wtedy może być to już zastanawiające … Myślę, że jednak znaleźlibyśmy jeszcze znawców rzeczy …

Według tradycji kolor … różowy oznacza przyjaźni … niebieski … wierność … biały … czystość, niewinność i szczerość … czerwień … miłość … żółty … zazdrość … zielony … nadzieję … pomarańczowy … sympatię … fiolet … smutek …

Z większością się zgadzam, ale … może jako ludzie ćwiczący się w radosnej twórczości sami stworzymy własny kodeks … więc do dzieła …

Różowy … Delikatność to moja natura …

page6

Niebieski … Jestem niezwykły … jak Ty …

page4

Białe … Łagodność i piękno to właśnie ja … zabierz mnie ze sobą …

page1

Czerwony … Popatrz tu … chcę ucieszyć Cię swym widokiem …

page2

Żółty … do mnie woła … Uśmiechnij się i miej fajny dzień …

page7

Zielony … Jestem zachwycający … Ty też …

page8_1

Pomarańczowy … Potrzebujesz energii … pomogę Ci …

page5

Fiolet … Jestem dostojny i wielce strojny … uśmiechnij się …

page3

Myślę, że każdy z nas ma swoje skojarzenia … więc długopis w dłoń i … dobrej zabawy … Mogą przydać się, gdy nie wiemy … co napisać na bileciku … 🙂

… słów kilka o … fotografowaniu …

Mój brat na komunię dostał w prezencie aparat fotograficzny  … ponieważ były to zamierzchłe czasy … był to aparat analogowy … Leżał w szafie przez kilka lat … pokryty warstwą kurzu … aż jedna mała dziewczynka … która chciała być jak tata … go stamtąd wyciągnęła … no dobra … warstwy kurzu nie było … I tak zaczęło się … najpierw wykład o przesłonach, czasie, świetle … później pokazowy instruktaż, jak założyć kliszę … Tak kiedyś w aparatach były klisze … a nie karty pamięci … które później zanosiło się do fotografa do wywołania … ciemni nie mieliśmy w domu … po czym przychodziło się odebrać tajemniczą kopertę … i dopiero wtedy widziało się, jak wyszły zdjęcia … miało to swój urok … Ale wróćmy do lekcji fotografii … aparat został zamknięty … i przyszedł czas stanięcia po drugiej stronie obiektywu … bo do tej pory byłam modelką … przynajmniej przez parę lat … Ręce mi się trochę trzęsły … jednak musiałam opanować to drżenie, żeby zdjęcie wyszło ostre … i tak robiłam … jedno po drugim … aż do 24 … pod czujnym okiem taty … wyjęliśmy i zanieśliśmy do wywołania … Później dostałam kopertę z czarno-białymi zdjęciami o formacie 6×9 … tak mniej więcej … Nie było źle, bo pewnie zarzuciłabym fotografowanie … Po latach dostałam Zenita … zdarzyło mi też robić zdjęcia na aparacie taty … miałam jedna zabawną historię z tym aparatem … Gdy miałam wybrany temat dyplomu na hydrotechnice … dokładnie projekt zbiornika retencyjnego … mieliśmy pojechać z promotorem i kolegą, który miał robić projekt zapory … na teren, gdzie był planowany ten zbiornik …  W domu zapakowałam do torby aparat taty, bo był w nim film … i pojechaliśmy … Pierwsze zdjęcie … i migawka mi się zacięła … ze zdjęć nici … obejrzeliśmy teren i wróciliśmy do domu … Na szczęście mój kolega miał samochód … co w tamtym czasie nie było tak oczywiste wśród studentów … wzięłam już swojego Zenita … zdjęcia wyszły fajne … Po powrocie zanieśliśmy aparat taty do naprawy … okazało się, że tylko do końca nie naciągnęłam migawki i przez to się zablokowała … hura … wszystko dobrze się skończyło …

page71

Jedynym mankamentem jeżdżenia z aparatem … był brak autora na zdjęciach … choć zdobywanie zdjęć, na których się jest, też nie jest łatwe … ale udaje się … Na szczęście wśród moich kolegów zaczęli ujawniać się amatorzy fotografowania … co spowodowało powrót czasów mojej bytności na zdjęciach … jednak mocno uszczuplało to moją kieszeń … ale co tam … przy częstych przeprowadzkach i tak część się zagubiła, więc dobrze, że było ich dużo … W prezencie ślubnym dostaliśmy aparat compact … i scaner … znajomi śmiali się później, że powinni byli się zmówić i kupić nam aparat cyfrowy … Jednak długi czas nie miałam przekonania, aby takowy zakupić … zniechęcało mnie to, że trzeba obrabiać zdjęcia … ale gdy nasza kuzynka pokazałam nam wydruki zdjęć bez obróbki … które były dobre … dałam się w końcu przekonać … Na początku mieliśmy prosty compact Canona … model polecony przez naszą kuzynkę … Później zastanawiałam się nad lustrzanką, ale kupiłam … PowerShot SX130 IS … Obecnie … od prawie dwóch lat mam PowerShot SX170 IS … mi wystarcza … choć mam na oku jedną lustrzankę … ale co z tego wyjdzie … nie wiedzą nawet najstarsi górale … Drugim argumentem za cyfrówką … był program makro … 🙂 Trzecim … że moja córa już od trzeciego roku życia … czemu nie wcześniej … bo dopiero wtedy dałam się przekonać, żeby dać jej go do ręki … robi zdjęcia na … moim aparacie … Obecnie już na swoim … też od komunii … a jak oglądam efekty … to jest niezły ubaw …

Nikogo nie muszę przekonywać, że robienie zdjęć … czy pozowanie do nich jest twórczą i radosną zabawą … choć znam panie, które są wiecznie niezadowolone z tego jak wyszły na zdjęciach … ale my się nimi nie przejmujmy … Uśmiechnij się … i aparat w dłoń … 🙂

… o kolekcjonowaniu … i co może z tego wyniknąć …

Dawno dawno temu … za górami … za lasami … żyła sobie dziewczynka … bez zapałek … ale z kolekcją kartek … może trochę przesadziłam … zacznijmy jeszcze raz … Ze 30 lat temu … z 500 km stąd … żyła dziewczynka … to akurat się zgadza … tylko, że kolekcja była jej mamy … Tak naprawdę były trzy … ale o tym dalej …

Polska malarka Danuta Muszyńska-Zamorska, ps. Dania stworzyła kolekcję portretów dziecięcych prezentowanych w cyklu „Dzieci świata”, których reprodukcje zostały wydane w formie pocztówek … i o tych właśnie kartkach mowa … Oto kilka moich ulubionych …

page3

… zawsze fascynowały mnie oczy dzieci na tych obrazach … i z biegiem czasu zaczęłam je rysować … później całe buźki … na koniec całe obrazy … Moja zwariowana kreska wykształciła się chyba przy tym … a może jednak trochę później … bo gdy poszłam na warsztaty do domu kultury … pan architekt, który je prowadził … stwierdził, że rysuję z manierą … w drugiej klasie liceum ogólnokształcącego … zabawne … Na moje szczęście … profesorowi R. Natusiewiczowi tak bardzo nie przeszkadzała …

Ale wróćmy do kartek … Drugą kolekcją były widokówki z różnych miast i miejsc … Były to czasy, kiedy jak się gdzieś pojechało to jeszcze wysyłało się kartki z pozdrowieniami … do rodziny … przyjaciół … więc trochę się nazbierało … Do tej pory zdarza mi się to robić … chociaż o wiele częściej przywożę kartki z różnych miejsc … jeszcze zdjęcia … i masę różnych rzeczy … ale o tym kiedy indziej … Jak wspominałam moja mama uczyła w szkole budowlanej … w klasach konserwatorskich … jednym z zadań było utworzenie albumu o stylach architektonicznych … co jakiś przynosiła je do domu do obejrzenia … i było tam mnóstwo ciekawych kartek … Tak to już jest … kiedy się tak napatrzysz … to gdzieś to zostaje w świadomości … albo i podświadomości … można więc się domyślić, że moje tendencje do fotografowania natury i architektury biorą się właśnie stąd … Poniżej kilka kartek już z mojej kolekcji …

page5

Trzecia kolekcja … i już ostatnia … to kwiaty … i zagadka fascynacji funkcją makro … odkryta … 😉

170_1

Wygląda na to, że wszytko co robimy … oglądamy … czy zbieramy … może mieć wpływ na to, czym będziemy się interesować … albo gdzie będziemy szukać inspiracji … 🙂

 

… burzliwy romans z … historią sztuki ;)

Gdy się dorasta w takim mieście, jak Wrocław … gdzie bardzo łatwo zobaczyć dużą różnorodność w oglądanych na ulicach budynkach … można odnaleźć „reprezentantów” większość stylów wymienianych w podręcznikach do historii architektury … niektórych trzeba jednak dobrze poszukać … człowiek jakby naturalnie i mimochodem rejestruje je w świadomości  … dodatkowo … gdy na lekcjach plastyki w liceum … barwnie i z poczuciem humoru opowiadane są historie o … stylach w sztuce … człowiek ani się obejrzy i stoi przed gmachem Wydziału Historii Uniwersytetu Wrocławskiego  z papierami w ręku, aby studiować historię sztuki … przynajmniej w swojej wyobraźni … jednak świadomość, że jest ona nieoderwanie połączona z historią … może ostudzić entuzjazm „artystycznej duszy”… niestety dopiero po wielu latach, gdy przerabiam jakby na nowo karty naszej i światowej historii … do sprawdzianów szkolnych … może też dzięki braku konieczności zaliczania … zaczynam trochę rozumieć dlaczego te style są tak różnorodne … co ich twórcy chcieli w ten sposób wyrazić … cóż jednak nadal kręcimy się w kręgu wybrańców  … co z jednej strony onieśmiela, ale z drugiej powoduje pewną tęsknotę i pytanie „a czemu nie ja” … która może od razu … a może po wielu latach zachęci, żeby jednak spróbować … i wracamy do naszej sfery … ten romans nie skończył się, co prawda małżeństwem 😉 … historykiem sztuki nie zostałam, ale dozgonną przyjaźnią … wszystko czego się w  tamtym czasie nauczyłam pozwoliło mi napisać pracę inżynierską mocno zakorzenioną w konserwacji zabytków … mimo wszystko pozostając lojalną swoim „przekonaniom” w tej materii … co o mały włos nie spowodowało kontynuacji studiów na konserwacji zabytków w Toruniu, gdzie mnie kierowano … ale w tamtym czasie nie byłam jeszcze gotowa na zmianę miasta  … choć Toruń jest przepiękny, co sama potwierdziłam już kilka lat później …

11866224_10207935536889593_5476543644311168670_n